• Rok szkolny 1919 - 1920

        • Nominacją Inspektora Szkolnego (p. Kostuch Tomasz) w Kielcach w dniu 15 września 1919 (…) zostałem zamianowany nauczycielem 2 – klasowej szkoły powszechnej w Zagnańsku. Przedtem od 16 stycznia 1918 roku byłem nauczycielem przy 2 – klasowej szkole ludowej w Ujsołach powiatu żywieckiego w byłej Galicji. Seminarium nauczycielskie skończyłem w roku 1916 w Białej (była Galicja). Seminarium to utrzymywało Towarzystwo Szkoły Ludowej.

           

                      Nominacja moja do Zagnańska opiewała na szkołę 2 – klasową. Po przybyciu jednak okazało się, że były tu dwie jednoklasówki: jedna we wsi Chrusty, druga w Ścięgnach, wcale z sobą nie połączone. Objąłem posadę w Chrustach. Szkoła ta nie posiadała własnego lokalu, ani mieszkania dla nauczyciela, lecz mieszkałem i uczyłem w izbach odnajętych u gospodarzy. Mieszkanie było u gospodarza Mateusza Wiecha, składające się z 1 pokoju i kuchni. Tak mieszkanie jak i lokal pod szkołę płaciła kasa Urzędu gminnego w Samsonowie. Do szkoły tej uczęszczały dzieci z wiosek: Chrusty, Jaworze i Siodła, wpraszały się jednako i dzieci z Zachełmia, czyli Zagnańska Poduchownego i Kaniowa. (W obu tych miejscowościach w roku 1919 szkoły jeszcze nie było.)

                      Szkoła była u gospodarza Franciszka Drozdowskiego, gdzie mieściła się w kuchni i w izbie. Uczyłem w nich 4 oddziały: przed południem 3 – ci i 4 – ty, po południu 1 – szy i 2 – gi. W ten sposób, że zmuszony byłem przy nauce co chwilę przechodzić z kuchni do izby i z powrotem. Ilość dzieci w roku szkolnym 1919 – 1920: na I oddziale – 27 dzieci, na II – 45, na III – 44, na IV – 17, czyli 80 chłopców i 53 dziewcząt, razem 133. Czwarty oddział zaprowadziłem dopiero po raz pierwszy w Zagnańsku, gdyż za moich poprzedników najwyższy był trzeci.  Frekwencja w roku szkolnym 1919 – 1920 wiele pozostawiała do życzenia tak, że w jesieni w 1919 r. i na wiosnę 1920 r. miałem czasami po kilkoro dzieci w szkole. W miesiącach zimowych dzieci uczęszczały regularniej.

          W opiece szkolnej miejscowej byli gospodarze: Mateusz Wiech, Bonawentura Jończyk i Jan Korus – lecz sami nie wiedzieli, co do nich należy, a cały ciężar utrzymania szkoły spadał na nauczyciela.

          A teraz trochę o życzliwości mieszkańców Zagnańska i o stosunku ich do nauczyciela. W pierwszym rzędzie trzeba napisać o tutejszym księdzu dziekanie Pawle Stecińskim. Kiedy sprowadziłem się już do Zagnańska i uważałem za stosowne przedstawić się tutejszemu wyżej wspomnianemu księdzu, spotkało mnie nader zimne przyjęcie. Spotkaliśmy się przy kościele, ja mu się przedstawiam, a on pyta, nie podając ręki: „Skąd pan jest?” – „Z Galicji.”- „Po co pan tu przyszedł? Czy to dla pana jaki awans?” – i pożegnał się zaraz. Nie w smak mu to, że pochodzę z byłej Galicji. Ludzie tutejsi odnosili się do mnie dosyć obojętnie, chociaż znaleźli się i życzliwi. Znaleźli się jednak i tacy, którzy czyhali na sposobność, aby robić skargi do pana inspektora. (…)

          Urząd Gminy w Samsonowie w osobie wójta Jana Dulęby z Bobrzy i sekretarza gminnego Kseni Jana nie bardzo dbał o szkoły. Np. w dniu 3 czerwca 1920 (…) doniosłem do Inspektora Szkolnego w Kielcach, że sołtys z Zagnańska Rządowego Jończyk Stanisław (z Gruszki) nie przysłał podwody naznaczonej dla nauczycielstwa z Zagnańska na konferencję nauczycielską w Bobrzy. W dniu 17 czerwca 1920 doniosłem Inspektorowi Szkolnemu, że dodatek gminny rzeczowy za miesiące kwiecień, maj i czerwiec nie został jeszcze wypłacony  a wójt Jan Dulęba dzień przed tym, tłumaczył się, iż pieniędzy kasa gminna nie ma, a on nie wie kiedy będą. Pensję nauczycielską dla nauczycielstwa całej gminy samsonowskiej przywoził wójt, do którego czasami po 3, a nawet i 4 razy trzeba było chodzić, aby dostać pobory. W ogóle zdawało mi się, że wielką łaskę robi, wypłacając  nauczycielstwu należne im pobory.

          Również zapisać muszę ku wiecznej pamięci ciekawe zdarzenie z tego roku szkolnego gdyż poniekąd ma pewien związek ze szkołą. W Ścięgnach od grudnia 1919 uczyła nauczycielka Zofia Kapisówna. Na święta Bożego Narodzenia wyjechała do rodziców (do Galicji). Podczas jej nieobecności zgłosił się do mnie i opieki szkolnej jakiś przedstawiając się jako Konarski, nauczyciel zamianowany na miejsce p. Kapisówny do Zagnańska II, czyli do Ścięgien. Ponieważ nauczycielka odjeżdżając zamknęła swe mieszkanie, opiekunowie szkoły gospodarze Mateusz Wiech i Szymon Garecki wynajęli temu niby – nauczycielowi mieszkanie u Filipa Adamca sklepikarza w Ścięgnach, tymczasem. Człowiek ten okradł Filipa Adamca, a u mnie wyłudził przeszło 200 koron przedtem, i znikł. Na szczęście został schwytany w 2 tygodnie później w Kielcach, a następnie wyrokiem Sądu Pokoju w Niewachlowie zasądzony na 1 rok więzienia. W sądzie okazało się, że ten niby – nauczyciel był Żydem. Jego nazwisko zdaje się Rozenberg.

          W czasie świąt Bożego Narodzenia urządziłem „Jasełka”. Udział brały dzieci i starsi  z kursów wieczorowych. Scenę urządziło się w izbie wiejskiej, gdyż nie ma w Zagnańsku odpowiedniego lokalu. Udało się. Z zysków za 400 koron zakupiłem powieści historyczne
          J. J. Kraszewskiego – 28 książek grubych, jako zaczątek biblioteki dla dorosłych.

          Rok szkolny 1919 – 1920 zakończyłem dnia 26 czerwca 1920. Dzieci z 4 szkół parafii tutejszej tzn. z I i II – giej z Zagnańska, z Kajetanowa i Występy przyszły parami do kościoła. Podczas Mszy św. śpiewały uczennice mojej szkoły. Po Mszy św. wszystkie dzieci zaśpiewały „Boże coś Polskę” – po czym od ołtarza przemówił tutejszy ksiądz dziekan Paweł Steciński. – Po zakończeniu nabożeństwa dzieci szkoły mojej i z Kajetanowa w pochodzie, śpiewając, otoczone tłumami rodziców, udały się do szkoły I (w Chrustach), gdzie nastąpiły popisy, deklamacje i śpiewy jedno- i dwugłosowe. Po przemowie mojej do dzieci zabrał głos prezes opieki szkolnej miejscowej Mateusz Wiech, który w imieniu zebranych dziękował za trudy i naukę. Dzieci z IV oddziału, kończące szkołę otrzymały świadectwa. Na odśpiewaniu „Roty” zakończyła się ta uroczystość.

           

          Życie wewnętrzne szkoły w roku szkolnym 1919 – 1920.

           

          W październiku 1919 nauczyciel był zmuszony zwołać rodziców dzieci zapisanych i Opiekę Szkolną Miejscową i po porozumieniu się z nimi, zawarł kontrakt z właścicielem lokalu na rok szkolny 1919 - 20. Ponieważ budżet szkolny gminy przewidywał na ten rok 500 K (tzn. za lokal pod szkołę i za mieszkanie dla nauczyciela), a za lokal pod szkołę właściciel Franciszek Drozdowski żądał 600 koron, Mateusz Wiech za mieszkanie dla nauczyciela 500 koron, więc zgromadzeni by dopłacić resztę brakującą, opodatkowali się od każdego dziecka zapisanego do szkoły po 9 koron. (Uboższe zwolniono.) Po złożeniu tych pieniędzy z pozostałych nauczyciel zakupił dla szkoły: 2 obrazy treści religijnej z ramami, 1 mapę Karpińskiego, termometr, metr i kilka książek dla dzieci. Również z powodu, że gmina nic nie przedsięwzięła, przystąpiłem na własny koszt do remontu lokalu szkolnego. Kasa gminna w Samsonowie później wyłożone pieniądze zwróciła. W listopadzie (1919) groził szkole zamknięcie z powodu braku opału. Kasa gminna, która z wypłatą dodatków gminnych za  miesiące zalegała wypłaciła je wreszcie w listopadzie. Opieka miejscowa zakupiła drzewo, drzewo to rodzice szkolnych dzieci sami w lesie wyrąbali, zwieźli, porżnęli i porąbali. W ten sposób do przerwy w nauce z powodu braku opału nie doszło. Gospodarz Bonawentura Jończyk z Chrustów złożył na biblioteczkę szkolną dzieci 3 korony (w marcu 1920).

           

          Uwagi o frekwencji. (nauczyciel Wł. Boszczyk)

           

          Naukę rozpocząłem nie z dniem 1 września (1919), lecz dopiero 6 października gdyż zamianowany zostałem z 1 października. Wcześniej zacząć nauki nie dało się, bo lokal pod szkołę nie był przygotowany. Do listopada uczęszczało dzieci mało. W listopadzie frekwencja polepszyła się, a to z powodu, że prace jesienne i pasanie bydła skończyły się. Do tego, panuje tutaj przekonani, iż do szkoły dzieci powinny uczęszczać tylko w miesiącach zimowych.

          (…) frekwencja w miesiącach zimowych była najlepsza. W jesieni i na wiosnę opuszczały dzieci naukę przez pasanie bydła i prace w polu. Jednak mając na względzie, iż w Zagnańsku I (Chrusty) szkoła istnieje dopiero 2 lata przyjąć trzeba, że frekwencja była jeszcze znośna. Co do uczęszczania według oddziałów, to najbardziej opuszczały lekcje dzieci oddziału III, mniej I – go, a dzieci II i IV – go świeciły zawsze przykładem. Wielu rodziców, nie rozumiejących potrzeby nauki, bez potrzeby zostawiało dzieci w domu, przez co planowe prowadzenie nauki wiele ucierpiało. Nadmienić muszę, iż zarząd tutejszej kolejki i gajowi przyjmują dzieci szkolne i do szkoły zapisane do pracy. Dosyć wysokie zarobki, jak na wiek dziecka (do 30 marek polskich dziennie), wabią wielu, co przyczynia się do obniżenia frekwencji.

           

          Religii udzielał nie ksiądz, lecz nauczyciel.

          Wakacje przyniosły nam niespodziankę, bo bolszewicy doszli pod Warszawę i pod Dęblin. W Zagnańsku osiadło wielu „uciekinierów” ze wschodu a nawet trochę wojska. W lokalu szkolnym podczas wakacji rozkwaterowali się żołnierze.

           

           

          Kierownik szkoły

          Boszczyk Władysław